środa, 17 października 2012

(brak) artykuły(ów)

Ostatnio w nagłym przypływie tęsknoty za krajem znalazłam jakieś forum polskich doktorantów i przeraziłam się! Nie bardzo miałam czasu wchodzić w szczegóły, a może ludzie piszący na forum pisali tam jedynie gdy mieli problemy - nie wiem. Ale jeśli jednak prawdą jest obraz, który zarysował się w mojej głowie na temat polskich uczelni,po przeczytaniu tych kilku komentarzy, to jestem w szoku.

Chociażby to, że doktoranci nie mają dostępu do najbardziej podstawowych artykułów! Prawda - system arykułowy jest totalnie porąbany (przepraszam za określenie). Skoro większość naukowców jest finansowana z kieszeni zwykłego zjadacza chleba (czyt. z podatków), to dlaczego takiż zjadacz chleba nie miał by mieć wglądu w pracę naukowca? Tymczasem za publikacje, gazecie płaci uczelnia lub grant gdzie odkrycie zostało zrobione, a czytelnik musi dodatkowo płacić czy to za dostęp do artykułu czy też do gazety na prawdę wysokie ceny.

Jeśli do tego dodać fakt, że autorzy artykułów są następnie werbowani do sprawdzania jakości merytorycznej kolejnych pracy i oceny czy nadaje się do druku - należy tutaj podkreślić, że robią to oni za darmo i to, że coraz mniej gazet w rzeczywistości jest drukowanych, bo ludzie czytają je w internecie  - okazuje się, że posiadanie własnej gazety to złoty interes.

Faktem jest, że dla jakiegokolwiek naukowca, z jakiejkolwiek dziedziny brak dostępu do materiałów już opracowanych (artykułów i książek) jest niesamowicie bolesny i automatycznie jego wyniki nie mogą być tak dobre.

Mówiąc szumnie 'na zachodzie' czyli z mojego doświadczenia w Niemczech i we Francji dostęp do wirtualnie wszystkich gazet z dziedziny umożliwia instytut, w którym się pracuje. Nie miałam też jeszcze ani razu problemu aby przedyskutować z moim profesorem kupno książki, która mi jest potrzebna - pieniądze z jakiegoś grantu zawsze się znajdą (oczywiście jeśli książka na prawdę jest potrzebna).

Czy Polsce rzeczywiście brakuje pieniędzy żeby zapewnić dostęp do artykułów swoim naukowcom, czy też moja wiedza na ten temat jest mylna - chętnie sama się dowiem. 




2 komentarze:

  1. Jeżeli autor publikacji płaci za jej opublikowanie to najczęściej jest ona Open Acces, więc czytelnik nie płaci. I odwrotnie bezpłatne opublikowanie = płatne czytanie.
    Większość instytutów ma dostęp do różnego rodzaju baz danych ale nie do wszystkich możliwych, a czasami potrzeba artykułu z bazy z której nikt na uczelni nie korzysta i najprawdopodobniej nie skorzysta przez najbliższe kilka lat więc po co wykupywać do niej dostęp? (to byłaby dopiero strata pieniędzy podatników) Do tego nie wszystkie bazy są dostępne z domu, czasami trzeba zalogować się z uczelni, a jak się akurat fizycznie nie jest tam gdzie powinno to się ratuje znajomymi na forum :D
    Pominę kwestię, że wyciągnięcie takiego wniosku (tragiczny dostęp do baz naukowych) na podstawie kilku postów na forum jest raczej Twoją nadinterpretacją.
    a "gazeta" ukazuje się kilka razy w tygodniu, większość naukowców publikuje w "czasopismach", ale pewnie części zdarza się pisać i do Wyborczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Marchewkowa, dzięki za komentarz. :-) cieszę się, że dostęp do artykułów nie jest aż tak kiepski jak mi się wydawało. Co do 'open access' zrobiłam mały research i wyniki krótko opiszę w kolejnym poście :-)

    OdpowiedzUsuń