środa, 3 października 2012

3D printer

Wczoraj z pracy wyszłam o 1:30 w nocy. I to wcale nie było dobre. Jakiś wynik mi zaczął wychodzić, jakieś drobne klastry, ale byłam już tak padnięta, że wszystko wysłałam w potężnym chaosie przyrzekając sobie, że już wiecej tak długo nie zostanę (oczywiście do kolejnego razu..).

Po kilku tygodniach tak napiętej pracy, nawet jeśli się bardzo próbuje nie da się przez jedną noc odpocząć. Nie odpoczęłam więc. Obudziłam się z bólem oczu i serca. Ale dzisiaj przynajmniej postanowiłam wszystko robić wolniej. Poczytać, posprzątać, przynajmniej przez jeden dzień nie ruszać analizy...

Do moich eksperymentów potrzebuję bardzo skąplikowanych do stworzenia elektrod - ja ich jeszcze dobrze nie umiem robić, a mojemu poprzednikowi zajmuje to sporo czasu. Kilka miesięcy temu, gdy sfrustrowana siedziałam nad budową jednej z nich, rzuciłam mojemu szefowi pomysł, że gdyby tak mieć drukarke 3D, to było by to o wiele łatwiejsze. W życiu nie myślałabym o czymś takim poważnie, ale ku mojemu zdziwieniu mojemu szefowi ten pomysł przypadł do gustu. Co więcej, od tego czasu, przypadkiem natykaliśmy się na artykuły albo innych ludzi, którzy mówili o tym samym. Tu jest przykład:

http://www.nature.com/news/science-in-three-dimensions-the-print-revolution-1.10939

Najtańsze takie drukarki zaczynają się już od 2 000 dolarów, ale dla nas oczywiście krytyczne było by drukowanie metalu - a tak wyspecjalizowane drukarki są ponoć paskudnie drogie.

Ale gdyby chociaż móc zbudować narzędzie, które umożliwiło by budowę takich elektrod w sposób łatwiejszy. Myślę sobie i marzę sobie i wiem, że jeśli udało by mi się ostatecznie do takiego urządzenia dobrać, to połowę doktoratu bym się na nim bawiła. Ale marzenia się zdarzają. Mój szef stara się o ogromny grant z Uni Europejskiej - na jakieś 2.5 miliona euro. Szanse oczywiście są nikłe, bo o taki grant stara się bardzo dużo innych szefów w całej Europie, ale jeśli go dostanie - to powiedział, że może kupimy taką drukarkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz