sobota, 29 września 2012

Akademik

No i stało się! Rozchorowałam się! Czuję się paskudnie, leżę w łóżku z komputerem na kolanach i wprowadzam poprawki do plakatu naniesione przez mojego szefa. Mój mąż przechodzi siebie - jest dla mnie tak opiekuńczy i kochany, że chyba polubię bycie chorym.

W poniedziałek wieczorem, dostaliśmy list od szefostwa naszego akademiku, że mamy się przeprowadzić do innego pokoju, a następnego dnia dać im klucze do naszego - to ze względu na renowację sufitu. Nie powiedzieli na jak długo mamy się przenieść, winda nie działała i do drugiej w nocy biegaliśmy między parterem, a czwartym piętrem znosząc najbardziej potrzebne rzeczy na czas nieokreślony.
Wczoraj dostaliśmy podobny list - że mamy się przenieść spowrotem. Czułam się jednak tak źle, że postanowiliśmy to przełożyć na dzisiaj. Spaliśmy jeszcze, gdy rano, bez pukania wtarabaniły się sprzątaczki i podniosły wielki krzyk. Przynajmniej tym razem winda już działała.

Takie sytuacje coraz bardziej przekonują nas żeby wreszcie podjąć walkę o normalne mieszkanko. Bardzo tego nie chcemy, bo w Paryżu to prawdziwa bitwa, a ani nasz brak znajomości francuskiego, ani niewielkie zarobki nie będą wystarczająco przekonujące dla właścicieli mieszkań. Już nieraz słyszeliśmy brutalne historie o walkach o mieszkania, niekończących się podróży na oglądanie mieszkań - tylko po to aby dowiedzieć się, że stara się o nie 40 innych ludzi z lepszymi papierami - i to od rodowitych francuzów.

W tę walkę będziemy się jednak musieli ostatecznie włączyć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz