piątek, 28 września 2012

Energia lub jej brak

Oficjalnie doktorantem jeszcze nie jestem (bo nie podpisałam kontraktu), a już totalnie opadają mi siły.

Pogoda jest jaka jest - w kratkę - jak to bywa jesienią. Pochorowuje każdy - ja też. Pochorowuję, marzę o łóżku, o ciepłej herbatce, książce i buziaku od męża. Ale doktorat - nawet jeśli jeszcze nie całkiem - to jednak doktorat. Zadania muszą być wykonane. Poster wysłany do druku (przed przyszłodygodniowym retreat - nie wiem jaka jest nazwa po polsku - po prostu doktoranci i ludzie na stażu podoktorskim z całego budynku jadą razem na pare dni w jakieś miejsce), report z całotygodniowej pracy wysłany do kolegów z projektu. Więc siedzę kolejną godzinę przed moim komputerem, ledwo już patrzę na oczy i działam.

Wiem, że nie skończę, ale mój upór i chęć zdąrzenia do wyznaczonych terminów przygwarzcza mnie do krzesła. Jeszcze jeden wykres, jeszcze jeden bład do poprawienia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz