niedziela, 11 listopada 2012

Rowerem przez Paryż

"O tem że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku,"
Adam Mickiewicz

W Paryżu od kilku dobrych lat działają miejskie rowerki. Nazywają się Velib ( http://en.velib.paris.fr/ ). Choć dróg rowerowych jeszcze brakuje, system działa bardzo dobrze i osobiście jestem nimi zachwycona. Podobnie działające rowerki pojawiają się w coraz to nowych miastach. (Od jakiegoś czasu niczym grzyby po deszczu zaczęły się też pojawiać autoliby - czyli elektryczne samochody działające na podobnych zasadach - nie mam jednak doświadczenia w ich użytkowaniu).

Ulica rzuca wyzwanie! Całą swą potęgą: huk i hałas, trąbienie, autobusy, taksówki i, o zgrozo, motory, nie zwracające uwagi na kolor świateł, pierwszeństwo znaków czy nawet kierunek ruchu! Zszarzały od spalin wiatr owiewa twarz, a Ty pędź przez urocze zakątki Paryża!

Imigranci chętniej mieszają się w ten uliczny ruch. Francuzi nasłuchali się o przykrych wypadkach, które miały miejsce zwłaszcza na początku - przy wprowadzaniu velibków do miasta. Kierowcy nie bardzo wiedzieli jeszcze jak radzić sobie z czymś takim jak rower na ulicy. W związku z tym Paryżanie (choć nie wszyscy) wolą bezpiecznie chować się w podziemnym metrze.

Problem jest taki, że velibkom nie można do końca zaufać. Spieszysz się na spotkanie? Nie licz, że znajdziesz rower na najbliższej stacji! A może nie będzie już miejsca żebyś go odstawił!? W takich wypadkach należy grzecznie poszukać kolejnej stacji - na pewno znajdzie się niedaleko. Velibki wymuszają brak stresu, pośpiechu, odrobinę sportu i świerzego powietrza! Czyż nie jest to idealny sposób transportu?

Zdarzyło mi się, zupełnie na początku, zderzyć czołowo z innym rowerzystą. Rzadne z nas nie jechało prawidłowo, ale nie jechaliśmy szybko i poza samym faktem zderzenia nic się nie stało. Wcześniej jeździłam sporo rowerem po Berlinie - tam, gdy zrobiło się jeden nieprawidłowy ruch można się było spodziewać wiązanki wyzwisk rzucanych we własnym kierunku. I tym razem skuliłam sie czekając na francuską wersję tego samego. Jakież było moje zdziwienie, gdy drugi rowerzysta... roześmiał się na całego!

Fakt jest faktem, że rower jest w Paryżu prawdziwym przyjacielem człowieka. Nie trzeba polegać na ściśniętym, śmierdzącym metrze ani na utkniętych w korkach autobusach. Jest się wolnym... od wszystkiego oprócz od spalin.

Po raz pierwszy w życiu zakupiłam filtr - taką maskę trochę przypominającą maski hirurgiczne. Trochę mam obawy jak mi będzie z czymś takim na twarzy, ale już mam dość zawalania sobie dróg oddechowych. Wypróbuję i opiszę w kolejnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz